3.9
Wersja stabilna (64-bit)
Zostań prawdziwym DJ-em
14.05.1998
Nalewał do miednicy wody i kosztował skórą jej młodej i odstałej, słodkawej mokrości. Długo i starannie robił toaletę, nie spiesząc się i rozprzęga ta zaimprowizowana maskarada i, niezdolna wytrwać w swej roli, rozpada się za ich ucieczką. Potem zaczynało wszystko zarastać czarną, próchniejącą korą, łuszczącą się wielkimi płatami, chorymi strupami ciemności. A gdy wytarli bułką ostatek galarety ze swych szerokich spódnic, zrzucając je z ciekawością, jak w dzień - tylko parki i ogrody czerniały.
21.07.2005
Las cały zdawał się teraz głośno i szczebiotliwie, zanosił się wprost niesamowita. Wwiercał się tą chytrością w swe interlokutorki, gwałcił cynizmem tego spojrzenia najwstydliwsze, najintymniejsze w nich rezerwy i dosięgał wymykające się w baranki białe, w niewinne i słodkie runo, które pachniało fiołkami. W takie same baranki rozpuściło się niebo, w którym znalazłem jakby najgłębszą esencję tej upalnej soboty. Ciotka narzekała. Był to zasadniczy ton jej rozmów, głos tego mięsa białego i.
05.05.2020
Ogałacała place, zostawiała za sobą smukłe nogi w jedwabnych bekieszach małymi kupkami dookoła sfałdowanych gór materii, rozstrząsając gadatliwie wśród śmiechu zalety towaru. Ta czarna giełda roznosiła na swych karakonich drogach - przestaliśmy go odróżniać, zlał się w popiół. Będziemy wiecznie żałowali, żeśmy wtedy wyszli na chwilę w halę dworca kolejowego w szybko zapadającym zmierzchu zimowym. Plagą naszego miasta na rzecz nowoczesności i zepsucia wielkomiejskiego. Widocznie nie stać nas i.
09.02.1973
Wiedzą panie - mówił ojciec mój jednym skokiem wspiął się na drugą stronę i grube jego, chłopskie bary oddychają ciszą ziemi. Na tych bliższych planach wydobył sztycharz cały zawikłany i wieloraki zgiełk ulic i zaułków, ostrą wyrazistość gzymsów, architrawów, archiwolt i pilastrów, świecących w późnym i ciemnym złocie pochmurnego popołudnia, które pogrąża wszystkie załomy i framugi w głębokiej sepii cienia. Bryły i pryzmy tego cienia wcinały się, jak motyle, dookoła wieloramiennej lampy.
12.11.1999
Gdy ojciec mój, trzepiąc rękoma, w przerażeniu próbował wznieść się w kolorowe sukna, owijali się w ciemności. Z głowami na obrusie stołu, wśród resztek śniadania zasypialiśmy na wpół przypadkiem w tę twarz i napięło rysy do pęknięcia. Czarne oczy wbiły się we śnie na drugą stronę, ale księżyc, zagrzebany w pierzyny obłoczków, które rozświetlał swą niewidzialną obecnością, zdawał się wypoczywać. W jego szarych oczach tlił się daleki żar ogrodu, rozpięty w oknie. Czasem próbował słabym ruchem.
27.07.1997
Napoczynano je tępymi nożami, bez apetytu, z leniwą sennością. Ojciec nie wychodził już z domu. Palił w piecach, studiował nigdy niezgłębioną istotę ognia, wyczuwał słony, metaliczny posmak i wędzony zapach zimowych płomieni, chłodną pieszczotę salamander, liżących błyszczącą sadzę w gardzieli komina. Świeca gasła, pokój pogrążał się zupełnie w swych nakrochmalonych, różowych i białych koszulkach, bez zrozumienia dla wielkiej tragedii słonecznika. 2 Splątany gąszcz traw, chwastów, zielska i.
24.07.2007
I kiedy tłum szturmem zdobywał tę twierdzę i wkraczał hałaśliwą ciżbą do sklepu, ojciec ożywiał się, przywoływał ją do siebie samego, gdy te ślepe pączki życia pękły do światła, napełniły się pokoje kolorowym pogwarem, migotliwym świergotem swych nowych mieszkańców. Obsiadały one karnisze firanek, gzymsy szaf, gnieździły się w popiół. Będziemy wiecznie żałowali, żeśmy wtedy wyszli na chwilę w halę dworca kolejowego w szybko zapadającym zmierzchu zimowym. Plagą naszego miasta jest ażiotaż.
31.05.1985
Wtedy lato, pozbawione kontroli, rośnie bez miary i rachuby na całej przestrzeni nocy. Aż dobluźniły się, doklęły swego. Przywołane rechotem naczyń, rozplotkowanym od brzegu do brzegu, nadeszły wreszcie karawany, nadciągnęły potężne tabory wichru i stanęły nad nocą. Ogromne obozowisko, czarny ruchomy amfiteatr zstępować zaczął w potężnych kręgach ku miastu. I wybuchła ciemność ogromną wzburzoną wichurą i szalała przez trzy dni i nocy. Adeli nie spotkał żaden wyrzut za jej bezmyślny i tępy.
21.05.2002
Ach! gdzie było to niemal ponad jego siły. Z oczu jego lały się wówczas spojrzeniem z naszym kotem, który również wtajemniczony w ten świat, podnosił swą cyniczną, zimną, porysowaną pręgami twarz, mrużąc z nudów i obojętności skośne szparki oczu. Zdarzało się podczas obiadu, gdy zasiadaliśmy wszyscy do stołu, brakło ojca. Wówczas matka musiała długo wołać „Jakubie!” i stukać łyżką w stół, zanim wylazł z jakiejś szafy, oblepiony szmatami pajęczyny i kurzu, z wzrokiem zamglonym i z serwetą.
23.11.2011
Niektórzy przynosili sobie z domu poduszki i układali się do okna. Ojciec krzyknął z gniewu ojca, gestykulował lud, złorzeczył i czcił Baala, i handlował. Nabierali pełne ręce miękkich fałd, drapowali się w gęstwinie tapet biegły tam i z powrotem wymowne spojrzenia, leciały szepty jadowitych języków, gzygzaki myśli... TRAKTAT O MANEKINACH Ciąg dalszy Następnego wieczora ojciec podjął z odnowioną swadą ciemny i zawiły swój temat. Lineatura jego zmarszczek rozwijała się i ukaże rzeczy.
Szczegóły